Szukaj na tym blogu

niedziela, 11 maja 2014

Amerykańskie fale - czyli jak pokochałam swoje proste włosy.

Źródło
W kwietniu, zaraz po Świętach Wielkanocnych, udałam się do pewnego salonu fryzjerskiego w Warszawie w celu wykorzystania Grouponu na zabieg pt. Amerykańskie fale, czyli na kręcony odpowiednik keratynowego prostowania włosów. 


Zabieg przeprowadzony został na produkcie firmy True Keratin, Organic Curl. Widziałam w salonie pudełko i zawartość, ale jakoś wstydziłam się robić zdjęcia produktom w obecności fryzjerki, czego teraz trochę żałuję, bo jestem ciekawa choćby składu ;) Informacja na stronie True Keratin Polska (pogrubienia pochodzą ode mnie):

Po niespełna 2 godzinach klientka wyjdzie z salonu z dowolnie dobranymi falami/ lokami- American Waves, Beach Waves, zgodnie z jej oczekiwaniem. Efekt końcowy- dowolne loki/fale- utrzymuje się na włosach nawet do 12 miesięcy lub może być w każdej chwili zakończony poprzez wykonanie kuracji keratynowej TRUE KERATIN, w wyniku której uzyskujemy włosy proste, wygładzone. Włosy po STYLIZACJI ORGANIC CURL SYSTEMS są delikatne, miękkie, naturalnie się falując. To od klientki zależy decyzja czy chce, aby loki/fale w efekcie końcowym były od nasady włosów, czy od połowy ich długości, czy też tylko na końcach włosów. Modelujące działanie tego produktu umożliwia wykonanie każdej wielkości loków/fal poprzez dobranie odpowiedniej wielkości i układu wałków.Skręt może być łagodny lub bardziej wyrazisty. Stylizacja wmacnia naturalny aspekt fryzury. Ta stylizacja, której efektem końcowym są włosy o dowolnie ustalonym skręcie/fali/loku jest w 100% bezpieczna dla włosów. Nie zawiera amoniaku, thioglycolu, ma naturalny balans pH. Działanie ORGANIC CURL SYSTEMS opiera się na cysteaminie. Stylizacja ORGANIC CURL SYSTEMS nie uszkadza/nie ingeruje w naturalną budowę włosa, nie przerywa wiązań mostkowych włosa, stąd też jej tak duża popularność szczególnie w USA. Z racji tego, iż sama klientka może decydować jak długo chce mieć włosy kręcone, pofalowane, cieszy się ten produkt coraz większą popularnością w Europie.

Nie ma nic o formaldehydzie, który jest częstym tematem dyskusji przy keratynowym prostowaniu włosów, jednak zabieg kręcenia włosów przebiega w sposób zgoła inny i być może stąd to pomijanie tego składnika w opisach. Nie znam się na chemii, dlatego nie wiem, jaką mógłby pełnić rolę akurat w tym zabiegu, nie będę więc zgłębiać tego tematu.
Poza tym, planuję prostowanie Encanto, które formaldehyd zawiera i jestem tego świadoma. Odpowiednie warunki przeprowadzania zabiegu i umiar w częstotliwości jego przeprowadzania są moim zdaniem kluczowe.  

A teraz, jak to było u mnie...

Zdjęcie z lutego, obecnie długość mam ciemniejszą po
hennie Orzechowy brąz i hoduję odrost - planuję
je naturalnie rozjaśniać i być może pójść w czerwienie;
chodziło o pokazanie struktury moich włosów PRZED

Zasiadłam na fotelu cała w skowronkach (lubię, jak ktoś się mną zajmuje :D), ale i pełna obaw. Jakaś pani (nie przedstawiła się, kim jest, nie mogłam się też domyślić, bo zaraz potem wyszła z salonu), przeprowadziła na moich włosach test. Spryskała wodą pasmo włosów o szerokości +/- 1cm i idąc od nasady do końcówek, rozciągała włosy na odcinkach 5-10 cm. Oceniła moje włosy jako zdrowe (zdziwiłabym się, gdyby było inaczej), jednak ostatnie 10 cm do końcówek wzbudziło jej obawy. Faktycznie, jak mocno pasmo rozciągnęła (naprawdę mocno!) kilka włosów nie wytrzymało i pękło. Moje końcówki nieco się łamią, ale 10 cm to gruba przesada, obcinałam je 2 miesiące temu i to dość mocno, bo wyszłam praktycznie z cieniowania. Zaproponowano mi oczywiście płatną regenerację włosów. Nawet byłam lekko skłonna ją wykonać, bo byłam ciekawa efektów i ogólnie chciałam, żeby wszystko wyszło jak najlepiej, ale jak usłyszałam, że po tej regeneracji będę musiała przyjść dopiero za kilka dni na właściwy zabieg, to jednak mi się odechciało. Byłam zbyt zdecydowana, że to dzisiaj stanę się kręconowłosa i ogólnie nie mam zbyt wiele czasu w ciągu tygodnia, znowu doszłoby szukanie dla mnie miejsca w grafiku salonu. 
  • Zapytałam więc: czego mogę się w takim razie spodziewać po końcówkach włosów?
  • Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: może nie wyjść na nich skręt, mogą się spuszyć.
  • A czy puch będzie efektem zniszczenia, czy po prostu gorszej kondycji włosów (pomyślałam o najzwyklejszym przeproteinowaniu) i czy będzie można go opanować właściwą pielęgnacją (czyli humektanty i emolienty w roli głównej, unikanie protein)? 
  • Nie, absolutnie ten zabieg nie niszczy włosów, wręcz przeciwnie! Keratyna odbudowuje włosy. Odpowiednia pielęgnacja zniweluje puch.  
  • W takim razie do dzieła!
Oczywiście wspomniana wyżej pani razem z fryzjerką stwierdziły, że robię zabieg "na własne ryzyko". No dobrze, chociaż się przestraszyłam w tamtym momencie, że nie wiem, wyjdę bez włosów? Na własne ryzyko? Ale ok, włosy umyte, fryzjerka po wyjściu tamtej pani nałożyła mi jakąś odżywkę na włosy pod czepek i wpakowała mnie pod suszarkę na 2 cykle, bo w międzyczasie kończyła fryzurę innej dziewczyny. Byłam zadowolona, bo chociaż jakaś pielęgnacja została wykonana i to w cenie zabiegu. Nie pamiętam już tak bardzo dokładnie całego procesu, ale sam zabieg keratynowego kręcenia włosów polegał u mnie na tym, że wciąż mokre włosy nakręca się na wałki/papiloty (nie takie z gąbki, pokryte jakby lateksem?). Ja wybrałam cienkie papiloty, licząc na drobniejszy, mocniejszy skręt. Grubsze dałyby raczej fale, niż loki. Po nakręceniu dość mocno owych papilotów aż do skóry głowy, przeszłam na myjkę i tam nad umywalką, nałożono mi na włosy chyba już właściwy preparat z buteleczki z aplikatorem (jak niektóre farby). Na całość fryzjerka nałożyła przezroczystą folię i kilka czepków foliowych, bo w jeden się nie zmieściłam ;) Wybaczcie minę, ale ewidentnie byłam "zafascynowana" całym procesem :P
 



Z tym wszystkim siedziałam dość długo (20? 30 minut?) pod suszarką hełmową (tak to się chyba nazywa?), a później jeszcze, po sprawdzeniu skrętu, kolejne chyba 20 minut już "na powietrzu", wciąż pod czepkami. Potem szczerze mówiąc, nie pamiętam co było jeszcze nakładane, ale w końcu papiloty zostały zdjęte i siadam na fotel. Zostałam poinformowana, że preparat został jeszcze na włosach (coś jak etap z odżywką przy keratynowym prostowaniu) i nie wolno przez 3 dni włosów myć, niczego na nie nakładać, a nawet uważać z ich związywaniem itp, aby nie zniszczyć efektów zabiegu. Także bez używania żadnych stylizatorów, fryzjerka podsuszyła mi włosy dyfuzorem (gorącym powietrzem, wiadomka). Zostałam z włosami w 40% mokrymi, jako że było ciepło i mogły sobie same spokojnie doschnąć. Uznałam, że jak wyschną, to efekt się wzmocni. Niestety na dworze zastałam wiaaaatr, który mnie porządnie wytargał i nieco przeprostował. Także było coraz bardziej płasko...

Bezpośrednio przed wyjściem z salonu,
całkiem jeszcze zadowolona :)
Po krótkim spacerze na wietrze pojawia się przyklap.
Obwiniam jeszcze brak stylizatora.




W internecie, na stronie producenta, znalazłam informację o 48h reżimie włosowym i tego się trzymałam, nie wspomnianych 3 dni ;) Zresztą... W piątek byłam u fryzjera, a w niedzielę moje włosy wyglądały TAK:
  

Nie nadawały się do pokazywania ludziom, skręt prawie zniknął, zastąpiony puchem. Włosy miały delikatny zapach spalenizny (ten płyn miał trochę taki zapach, ale utrzymywał się na włosach i było to dość niepokojące) w salonie, w niedzielę przed myciem i potem jeszcze przez kilka myć... Żeby już nie przedłużać postu, wstawię zdjęcia po myciu, delikatnym osuszaniu koszulką (z lewej) oraz ze stylizacją żelem do podkreślania loków Planeta Organica i suszeniem dyfuzorem z chłodnym nawiewem (z prawej):



Nie komentuję moich min na zdjęciach, bo są hmmm :P Ale za to włosy już muszę opisać szerzej. Na mokrych włosach widzę fajny skręcik, oczywiście włosy przy skórze głowy praktycznie leżą, bez zmian. Po mojej "stylizacji" aż musiałam spiąć pasma przy twarzy do tyłu, bo kompletnie się nie kręcą i wiszą jak te strąki i psują słaby, ale jednak, efekt na reszcie włosów. Już lepsze i ładniejsze falki miałam po warkoczu, podobnie jak na zdjęciu moje włosy wyglądały po samym żelu+dyfuzorze, ale za darmo... A tu sprzed dosłownie kilku dni, bez stylizacji:
Niżej zdjęcie bezpośrednio po koczku - ślimaczku, po jego rozpuszczeniu u fotografa (zdjęcie do dyplomu :D). Minimalnie lepiej układają się niż przed zabiegiem, kiedy włosy lubiły się pogiąć zamiast chociaż pofalować. Swoją drogą, miałam tego dnia naprawdę fajnie nawilżone włosy (żółta Gliss Kur w spray'u czyni cuda na spuszonych włosach!).
 Generalnie jestem MOCNO zawiedziona. Zamiast amerykańskich fal tudzież zwykłych loków, otrzymałam puszące się włosy, które po zostawieniu ich samym sobie coś tam się próbują kręcić (a raczej falować), ale daleko tu od upragnionego, naturalnego efektu, a po stylizacji nie otrzymuję nic nowego niż dotychczas. Włosy faktycznie, nie zniszczyły się, nie licząc końcówek (i wcale nie wspomniane 10 cm włosów, a jakieś 3), które wołają o pomstę do nieba i niedługo będę ostrzyć na nie swoje nożyczki. Nie nazwałabym tego odbudową włosów i jakkolwiek keratynowe prostowanie jest wręcz spektakularne na zniszczonych włosach, bo z szopy robi się niemalże tafla, tak tutaj z gładkich włosów dostajemy szopę. Keratynowe kręcenie włosów jest wręcz ODRADZANE zniszczonym włosom, bo efektów nie będzie lub będą opłakane. Czyli co, moje włosy były zniszczone? Nie wiem też, na ile winić można usługę przecenioną na stronie Groupon, bo z różnymi opiniami już się spotkałam - jakość często pozostawia wiele do życzenia albo klienci bywają traktowani gorzej niż gdyby zapłacili pełną cenę. Jednak obserwując pracę fryzjerki, mogę ryzykować stwierdzeniem, że wszystko wykonała dobrze (na tyle, na ile mogę to ocenić, a biorę pod uwagę choćby dodatkową saunę na włosy przed zabiegiem czy suszenie kręconych włosów dyfuzorem). Czy to wina preparatu? Jego niewłaściwego użycia? Zbyt małej ilości? Zbyt krótkiego czasu? Moich włosów? Złej stylizacji? Nie wiem i jakoś nie chce mi się nad tym zastanawiać. 

Z mojej strony nie odradzam zabiegu, bo zamysł jest ciekawy i efekty jako takie są. Jednak jak widać, nie jest tak prosto sprostać obietnicom producenta. Nie jest to też chyba zabieg pod względem przewidywalności i łatwości wykonania porównywalny do Encanto (który niektóre dziewczyny wykonują z pomocą koleżanki, a nawet same). Skoro nawet, jak by nie było, profesjonalny salon nie poradził sobie z tym wyzwaniem na całkiem zdrowych włosach, to... Chyba wiem, kogo za to winić. 

Stając się nagle kręconowłosą i to z włosami z gatunku tych kapryśnych, wiecznie spuszonych i suchych, zatęskniłam za moimi nudnymi, prostymi, ale i banalnie prostymi w obsłudze niskoporami. Na razie nawilżam i natłuszczam włoski i noszę się z zamiarem wykonania na nich właśnie Encanto. Ale to najwcześniej pod koniec maja, bo dzisiaj właśnie zmywałam hennę :) Także jeśli jesteście ciekawe czy się zdecyduję i jakie będą efekty, dodajcie się do grona Obserwatorów mojego bloga i nie przegapcie tego :)

Aktualizacja: Zrobiłam Encanto! (kliknij, by zobaczyć efekty)



Pozdrawiam

12 komentarzy:

  1. Takie to jest :) Mając proste włosy chce się mieć kręcone. Mając kręcone chce się mieć proste :)
    Przykro mi że zabieg nie do końca wyszedł, takie coś kosztuje i szkoda twoich pieniędzy i włosów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, najbardziej szkoda mi właśnie wydanych pieniędzy, bo włosy można ściąć i odrosną :( Teraz tęsknię za moimi prostymi włosami i mam nadzieję, że już niedługo do nich wrócę! :)

      Usuń
  2. Odradzam korzystanie z promocji Grouponu,bo tam jest na pewno taniej ale jakość usługi zostawia wiele do życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie Ci pasuje kolor do karnacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, ja też robiłam ten zabieg na podatnych do kręcenia włosach i efekt był podobny do Twojego czyli marny. Dodatkowo włosy przy twarzy mam proste jak druty...

    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, szkoda że wciąż tak mało jest opinii o tym zabiegu... Dziękuję bardzo za Twoją i co może jest trochę dziwne, ale mnie podbudowałaś tym komentarzem, bo myślałam do tej pory, że może to ja mam jakiegoś pecha czy co.

      Usuń
  5. Jest niedziela. W piątek byłam na tym zabiegu i ŻAŁUJĘ, że nie znalazłam Twojej opinii wcześniej. Cały zabieg wyglądał podobnie jak opisany tutaj. Niestety moje "zapuszczane" od 3 lat cienkie i rozjaśniane włosy (za ucho) będę musiała drastycznie skrócić :-(( Nie wiem co będzie jutro po umyviu ale póki co mam na głowie szczotkę od mopa!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro! Ja już na szczęście wyszłam z tego... Polecam gorąco Encanto, zrobiłam po 3 tygodniach od kręcenia. Włosy i tak skróciłam, ale wyglądały "jak nowe".

      Usuń
  6. Niestety ja tez sie nadzialam.stracilam pieniadze a efektu zadnego bylam u fryzjera w PAnoramie. Nie polecam

    OdpowiedzUsuń

"Za każdym nickiem kryje się imię, za imieniem kryje się człowiek, a za każdym człowiekiem - uczucia. Szanujmy się nawzajem w sieci!"