Szukaj na tym blogu

czwartek, 24 lipca 2014

Filozofia czesania włosów cz. II | Czym czesać?



W pierwszej części Filozofii czesania włosów pisałam o zasadach, jakimi warto się kierować przy szczotkowaniu naszych pukli. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić akcesoria, które wg mnie najbardziej przydają się na co dzień i nie tylko. Nie wiecie, czym czesać swoje włosy? Dostajecie oczopląsu przed półką w drogerii? Wszystkie szczotki wyglądają tak samo, robią z włosów puch albo je wyrywają? Postaram się w takim razie chociaż trochę Wam pomóc :)

Na rynku mamy wiele szczotek, grzebieni i innych tego typu akcesoriów. Plastikowe, metalowe, drewniane... Okrągłe, cienkie, podłużne i szerokie... Z włosia sztucznego, naturalnego, bądź na zasadzie "igiełek" czy innych wypustek z plastiku i/lub metalu. Nawet na baterie! Co tu wybrać, by nie tracić niepotrzebnie włosów, ani pieniędzy?

Przede wszystkim, należy ustalić typ naszych włosów i ich ewentualne problemy. Kręcone/falowane czy może proste? Puszące się czy wręcz przeciwnie, wiecznie leżą nam na głowie jak zboże po ulewie? Są gęste czy przerzedzone, a może nawet wypadają? Zdrowe i  mocne czy jednak kruszące się końcówki lecą nam przy czesaniu jak igły z bożonarodzeniowej choinki... w lutym?

Odpowiadając na kilka prostych pytań, możemy z marszu odrzucić niektóre rodzaje szczotek i nie zawracać sobie nimi głowy i portfela. Dlatego teraz przedstawię Wam znane mi oraz używane przeze mnie najpopularniejsze "czesadła" dopasowane mniej więcej (chwilami subiektywnie) do określonych typów włosów. Jak zawsze bywają wyjątki i to, co napiszę czy polecę, nie musi sprawdzić się w Waszym przypadku, ALE... najczęściej się jednak sprawdza :)


Włosy kręcone i falowane


Wrzucam oba typy do jednego worka, bo sama mam włosy proste, nie jestem więc wielką znawczynią kręciołów. Zdołałam jednak wyczytać, że przede wszystkim kręconowłose powinny odstawić szczotki na rzecz grzebienia, a konkretnie takiego z szeroko rozstawionymi zębami. Szeroko=rzadko, występują duże odstępy między ząbkami.

Nieco więcej konkretów znajdziecie w I części postu Filozofia czesania włosów - jak czesać?

Bardzo polecanym grzebieniem do czesania włosów kręconych jest ten drewniany oferowany przez The Body Shop:

źródło
Kosztuje około 20zł (chyba kupowałam go za 16zł w sklepie stacjonarnym; powinien być dostępny na All.) i moim zdaniem jest świetnym zakupem nie tylko dla kręconowłosych, bo u mnie też całkiem ładnie się sprawdzał. Moja Mama, jako właścicielka kręciołów, była z niego bardzo zadowolona. Alternatywą dla drewnianego grzebienia może być oczywiście model plastikowy, należy jednak szukać tych lepszej jakości - brzegi i zęby powinny być gładko wykończone, tak aby ostre elementy nie niszczyły nam włosów w trakcie czesania. Jest to szczególnie ważne właśnie przy włosach kręconych, bo powinno się je czesać jedynie na mokro, a wtedy nasze kosmyki są jeszcze wrażliwsze na uszkodzenia. 
Wiele kręconowłosych używa szczotek czy Tangle Teezera do rozczesywania swoich włosów - nie znam się, to się nie wypowiem, ale najpiękniejsze skręty widziałam na blogach tych dziewczyn, które jednak mniej lub bardziej, ale jednak stosowały się do zasad Curly Girl :)

Mała objętość, włosy cienkie/rzadkie,
włosy słabe, zniszczone i kruche

Dużo problemów w jednym miejscu - nie bez powodu, bowiem na wszystkie ja osobiście mam jedno rozwiązanie. Szczotka z naturalnym włosiem! W mojej szczotce włosie pochodzi od dzika, wiem że są szczotki również z innymi rodzajami włosia, jednak ta jest chyba najpopularniejsza i bardzo przyjazna dla ludzkich kosmyków.


Jest to na pewno droższa opcja, niż plastik z drogerii, a już nie daj Boże metalowe, szarpiące koszmarki, z których wypustki? zęby? wypadają albo gubią plastikowe kuleczki i szorują ostrymi końcówkami po skórze... Jednak jest to najdelikatniejsza szczotka, jakiej możecie używać do swoich włosów, nie licząc wspomnianego drewnianego grzebienia oraz (z pewnymi wyjątkami), Tangle Teezer. O tej ostatniej będę oczywiście pisać, ale za chwilę, wytrzymajcie ;) Koszt szczotki z naturalnym włosiem, czyli np. takiego "dzika" zależy od firmy i miejsca, gdzie ją nabędziecie. Moja pochodzi ze sklepu internetowego Khaja, jak zresztą widać na rączce. Jest to model HELENA i aktualnie na stronie kosztuje 40zł (bez wysyłki). Jest ręcznie wykonana i mam ją pewnie już jakiś rok, jak nie dłużej - nie pamiętam. Jest naprawdę wytrzymała, myję ją szamponem pokrzywowym z Yves Rocher i generalnie nie cackam się z nią jakoś szczególnie. Dość mocno zbiera kurz i zanieczyszczenia, trzeba więc regularnie dbać o jej czystość, jednak zdarza mi się nie czesać włosów codziennie, więc i z tym czyszczeniem szczotki różnie bywa (a fe! :P). Jak widać na zdjęciu, nie wygląda chyba na szczotkę flejtucha, więc nie ma co się przerażać jej konserwacją ;) 

Bardzo, bardzo ją polecam właśnie włosom cienkim, delikatnym, a szczególnie zniszczonym - czesze delikatnie, nie szarpie. Przez to może się nie sprawdzać przy mocniej splątanych włosach lub przy tych bardzo gęstych - takich włosów nie rozczesze za pierwszym zamachem (nie "przebija się" z wierzchniej warstwy włosów od razu do spodniej, trzeba czesać włosy i z wierzchu, i od spodu, jeśli wymagają porządnego ogarnięcia). U mojej Mamy, która ma włosy kręcone, mega gęste, lubiące się puszyć i plątać, kompletnie się nie sprawdziła. Dlatego umieściłam tę szczotkę właśnie w tej, rozbudowanej kategorii i myślę, że większość użytkowniczek "dzików" się ze mną zgodzi.

Na moich prostych, często oklapniętych włosach (uroki niskiej porowatości), ta szczotka ma jeszcze jedno, bardzo pozytywne działanie - dodaje im objętości, jakby życia :) Po całej nocy albo po rozpuszczeniu włosów z kucyka, wystarczy włosy przeczesać "dzikiem" i od razu zyskują na dzikości :D Nie jest to może jakiś efekt wow na całą noc, ale mały push-up na pewien czas jest i prostowłose na pewno to docenią.

Włosy zdrowe i mocne, gęste,
włosy plączące się, nie do rozczesania na mokro

Dla takich włosów zdecydowanie polecam szczotkę Tangle Teezer (TT). Wielki hit blogów, nawet niedawno podróbka pojawiła się w Biedronce, w zestawie z tabletkami ze skrzypem za 14,99zł ;) Nie kupiłam zestawu, bo mi kolejna szczotka w domu niepotrzebna (niemożliwe!), tabletki też mnie jakoś nie zachęciły. Wiem jednak, że ten odpowiednik TT okazał się całkiem niezły. Ja od siebie polecam jednak oryginalną szczotkę tym bardziej, że nie jest już tak droga jak kiedyś i można ją kupić za jakieś 30-40zł w sieci. Nie łapcie się na "mega okazje", bo często można znaleźć łudząco podobne do oryginału podróbki, a oszczędność okazuje się pozorna, bo trzeba taki bubel szybciej wymienić lub będzie nam bardziej niszczył włosy niż oryginał.

źródło

TAK, moi drodzy - Tangle Teezer NISZCZY włosy, szczególnie końcówki. Jakby nie było, jest to kawałek plastiku, a duża łatwość w rozczesywaniu włosów sprawia, że jesteśmy mniej delikatni nawet podczas rozplątywania sporych kołtunów. Czym byśmy nie czesali włosów, nawet palcami - delikatność i cierpliwość to podstawa. TT bardzo ułatwia również czesania włosów na mokro - kiedyś robiłam to namiętnie, bo innymi szczotkami to było wprost niemożliwe. Teraz często pozostawiam włosy samym sobie lub rozczesuję pod koniec suszenia, poza tym przerzuciłam się na wspomnianego wyżej "dzika".

Z wyżej wymienionych powodów, polecam TT osobom przede wszystkim ze zdrowymi włosami - naprawdę na dłuższą metę ta szczotka sprawia, że końcówki niszczą się szybciej. A tego przecież nie chce osoba, której włosy się łamią. TT może nieco pomagać przy puchu, a także niesamowicie ułatwia rozczesywanie włosów splątanych oraz gęstych, z którymi inne szczotki czy grzebienie sobie nie radzą. Za każdym razem przy czesaniu czujesz, jak łzy napływają Ci do oczu? Naprawdę - kup sobie Tangle Teezer. Jest to również szczotka mocno polecana dzieciom - myślę, że sama kiedyś ją przetestuję przy mojej ewentualnej córce ;) Moja kręconowłosa Mama również bardzo chwaliła sobie Tangle Teezer. Dobry wybór również dla początkujących włosomaniaczek - jest dużo delikatniejsza od każdej zwykłej szczotki, której używacie na co dzień i założę się o wiele, że po spróbowanie TT nie wrócicie do swojego starego grzebienia!

Włosy matowe, lekko splątane,
trochę spuszone


Na koniec taki gadżet - coś jak żel/pianka do depilacji. Przecież można bez niej żyć - ja używałam często zwykłego żelu pod prysznic, olejku czy nawet odżywki do włosów. Ba, czasem nawet samej wody, gdy miałam dobrą maszynkę (bywa ryzykowne). Ale gdy zainwestowałam tych 12zł w piankę Olay do golenia maszynką... ;)


To samo mogę powiedzieć o szczotce Braun Satin Care z funkcją jonizacji. Kosztowała mnie bodajże 92zł z wysyłką, więc niemało, jak za hmm szczotkę do włosów, wiem. Wkładamy 2 baterie AA, włączamy, ten jasny plastikowy element z napisem Iontec podświetla się zielonym światłem i... I nic ;) Dopóki nie przyłożymy jej do głowy. Słyszę wtedy ciche syczenie i nawet czuć jakiś taki dziwny zapach - nie, nie śmierdzi. Takie powietrze jak przed burzą? Nie wiem. Tzn. teraz już wiem - tak właśnie działa w przypadku tej szczotki jonizacja. Nie będę się nad nią rozpisywać, bo mam zamiar poświęcić jej osobny post, jednak efekty jej używania mogłabym określić jako taki krem BB dla włosów. Masz nie do końca idealne włosy dzisiaj? No to zaraz je upiększymy! Kilka pociągnięć i od razu jakieś takie gładsze, bardziej błyszczące, ułożone. Tak działa Braun Satin Care. Niby gadżet, nie określę go też mianem niezbędnika, ale odkąd już mam tę szczotkę, to doceniam jej pomoc tu i tam :)

Do rozczesywania jest nieco za "ostra" - chociaż kuleczki są gładko połączone (stopione) z wypustkami (matko, nie wiem jak to nazywać!), to jednak nie jestem przyzwyczajona do czesania włosów plastikowymi szczotkami, więc zwykle rozczesuję włosy szczotką z dzika i potem wygładzam je Braunem.

Dla potrzeb zdjęć, rozczesałam włosy jedynie szczotką Braun, dopiero po ich naturalnym wyschnięciu - ogólnie miały bad hair day i były nieco przesuszone w związku z upałem.
Moim zdaniem jednak jonizacja poradziła sobie z nimi całkiem nieźle, na żywo wyglądały i tak o niebo lepiej, ale to chyba u nich normalne ;)



To by było na tyle z moich "pewniaków". Jak zwykle - chętnie poczytam Wasze opinie i sugestie w komentarzach. Przepraszam za nieprzewidzianą przerwę na blogu, ale miałam mały urlop i ogólnie dopadło mnie wakacyjne lenistwo :)

Pozdrawiam



z Karoliną
wiesz więcej

6 komentarzy:

  1. Ciekawe ciekawostki, ja swoich włosów nie mogę rozczesać gdy są mokre, żadna szczotka nie daje rady i fryzjerki dość się namęczyły z nimi...czesze jak wyschną, są falowane,a lekko kręcone jak ich w ogóle nie uczeszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, u fryzjera zawsze było to samo, chociaż mam proste włosy... Dopóki nie znalazłam takiego, który dużo czasu i serca poświęca rozczesywaniu włosów i jest naprawdę dużo, dużo lepiej.

      Usuń
    2. Ja już obleciałam pół miasta i żaden nie potrafił...moje włosy uwielbiają farbę i pochłaniają ją tonami gdy sama farbuje schodzą mi 3 paczki a u fryzjera nawet do 5 misek..Cyrk z tymi włosami dobrze, że choć szybko rosną i się nie niszczą...

      Usuń
  2. Ja używam podróbki TT z Biedronki i jestem bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja używam najczęściej podróbki DTangler i jestem mega zadowolona. Nawet nie zamierzam wracać do poprzednich szczotek, bo ta w porównaniu z nimi jest delikatna dla moich włosów. A przy tym skuteczna :) rozczesuję włosy i na mokro i na sucho. Mam też szczotkę z włosia dzika, ale muszę się trochę napracować, żeby rozczesała moje włosy.

    OdpowiedzUsuń

"Za każdym nickiem kryje się imię, za imieniem kryje się człowiek, a za każdym człowiekiem - uczucia. Szanujmy się nawzajem w sieci!"