Szukaj na tym blogu

wtorek, 5 sierpnia 2014

Równowaga między puszeniem, a obciążeniem - jak ją znaleźć? | Humektanty


źródło
Humektanty. Brzmi ciężko i obco, ale warto się z tym słowem zaznajomić. To część tzw. Wielkiej Trójcy w pielęgnacji włosów (i nie tylko), obok protein i emolientów. Aby nasze włosy były zdrowe i zachwycały swoim wyglądem, należy zachowywać równowagę między tymi trzema rodzajami substancji. Z czasem wystarczy tylko dotknąć włosów, aby stwierdzić, czego im brakuje, a czego jest za dużo. Jeśli jednak wciąż nie wiesz, jak dogodzić swoim włosom, polecam spędzić chwilę na zapoznaniu się z teorią, a wszystko z czasem stanie się naprawdę proste i jasne :) Jako pierwsze, na tapetę weźmiemy HUMEKTANTY. A więc zapraszam do lektury!


To dziwnie brzmiące słowo określa nic innego, jak substancje nawilżające. Konkretniej, higroskopijne - wiążą wodę i tworzą jej rezerwuary. A więc zastosowane na skórę czy to twarzy, czy ciała, gromadzą wodę w naskórku, jak gąbeczki. Tak samo w przypadku włosów - humektanty "wciągają" wodę do wnętrza włosa, przez co jest on elastyczny, miękki, gładszy i cięższy.

Przykładowe humektanty:
  • gliceryna,
  • glikol propylenowy,
  • miód,
  • sok z aloesu,
  • żel lniany (gotowane niezmielone siemię lniane, odcedzone od ziarenek),
  • żel aloesowy,
  • sól (w małych ilościach - w dużych może wysuszać i podrażniać),
  • cukier, glukoza, sorbitol
  • kwas hialuronowy (należy pamiętać, że występuje w różnych wielkościach cząsteczek, im mniejsza tym lepiej!),
  • niektóre proteiny (np. jedwabiu),
  • aminokwasy,
  • pantenol,
  • witaminy A i E,
  • witamina C,
  • *kwas mlekowy,
  • *kwas salicylowy,
  • mocznik (działanie nawilżające wykazuje w stężeniu 5 - 10%, powyżej 10% wspiera złuszczanie, regenerację skóry).
*Zaznaczone kwasy w stężeniu do 5% mają działać nawilżająco, a powyżej 10% złuszczająco i wysuszająco. Dla osób wrażliwych dopuszczalne stężenia będą dużo niższe, ale w określonych przypadkach warto je dodać do pielęgnacji skóry - są zgodne z fizjologią naskórka.


Zawsze musi być małe ALE: humektanty "dążą" do osiągnięcia równowagi z otoczeniem, równie łatwo chłoną wodę do wewnątrz, jak i oddają ją z powrotem - gdy na zewnątrz jest mniej wilgotno, całe nawilżenie przejdzie do suchego środowiska, zostawiając nam pustynię na twarzy/ciele albo puch/siano na głowie. Dlatego tak łatwo w sezonie grzewczym przesuszają nam się włosy. Z podobnego powodu ukuł się mit o szkodliwości stosowania kremów nawilżających zimą. Obecne kremy posiadają odpowiednio zrównoważone składy i nie ma mowy o ich złym działaniu na skórę, ale jeśli się boicie lub odczuwacie dyskomfort przy zwykle stosowanym kremie, sięgnijcie po prostu po bogatsze formuły. Kremy półtłuste, tłuste lub specjalnie przeznaczone do ochrony skóry zimą z pewnością rozwiążą problem ściągniętej, piekącej twarzy po całym dniu typu mróz - ogrzewanie - mróz - ogrzewanie.

Kolejna ważna rzecz do zapamiętania : woda sama w sobie nie nawilża, wręcz przeciwnie - chyba każdy wie, jak ściągnięta potrafi być skóra po myciu i pominięciu kremu, balsamu. Szczególnie ta sucha i wrażliwa...

Dlatego kluczem do właściwego nawilżenia jest działanie na kilku płaszczyznach:
  • zapewnienie przenikania wody,
  • wiązanie wody,
  • zabezpieczenie wody przed ucieczką!
Ostatni punkt to już zadanie dla substancji innego rodzaju - emolientów, ale o nich przeczytacie w oddzielnym poście. Tak będzie czytelniej :)
 

Pisałam o puszeniu - może wystąpić, gdy damy włosom "pić", ale nie zabezpieczymy tej dodatkowej porcji nawilżenia warstwą okluzyjną, czyli nie pozwalającą wilgoci odparować. Taką funkcję w kosmetykach mogą pełnić (a więc działać jak emolienty) następujące substancje:
  • oleje roślinne, zwłaszcza pół - wnikające (jednonienasycone, np. oliwa z oliwek, olej migdałowy, sezamowy) i nie wnikające (wielonienasycone, np. olej z pestek winogron, lniany, słonecznikowy),
  • masła roślinne (możemy je traktować również jak oleje nie wnikające, np. shea, masło kakaowe),
  • wosk pszczeli,
  • parafina i pochodne (np. nafta, ale nie polecałabym jej stosować bez spłukiwania, wysusza),
  • silikony,
  • lanolina,
  • lecytyna.
Również duża wilgotność (choćby powietrze po deszczu) może powodować puszenie włosów, szczególnie tych wysokoporowatych, kręconych i zniszczonych. Rozchylone łuski ułatwiają utratę wody przy suchym powietrzu, ale i jej wnikanie przy wilgotnym, a więc jeszcze mocniejsze rozchylanie łusek = puch. Ograniczyć choć trochę to wredne zjawisko powinno dbanie o maksymalne domknięcie łusek włosów po myciu, np. kwaśnymi płukankami lub zimnym nawiewem suszarki + oczywiście produkty bogate w substancje filmotwórcze, wymienione wyżej.

Ja osobiście oprócz standardowej pielęgnacji, głównie jako zabezpieczenie przed uszkodzeniami (ale i przed przesuszeniem włosów, zwłaszcza latem), stosuję silikonowe olejki na końcówki - a właściwie na długość włosów, nakładane mniej więcej od ucha w dół. Moje ulubione to Nabłyszczający olejek Equilibra oraz Rokitnikowy kompleks olei Natura Siberica (olej arganowy na 1. miejscu w składzie! Świetna mieszanka silikonów z wartościowymi olejami za bardzo dobrą cenę). Zamówiłam wczoraj osławiony Mythic Oil Loreal, umieram z ciekawości!

Pozostała nam jeszcze kwestia obciążenia włosów. Przyklap, oblepienie, przeciążenie, słowem - przenawilżenie. Włosy zbijają się w nieestetyczne strąki, wiszą smętnie, brak im objętości. Tak, z nawilżeniem też możemy przesadzić, szczególnie jeśli dodamy do tego dużą dawkę emolientów (olejowanie, bogate maski, samodzielne dodawanie oleju do maski, niedomycie włosów itp.). Problem rozwiązujemy, myjąc włosy mocniejszym szamponem (SLS tym razem mile widziany), warto też dorzucić do pielęgnacji nieco więcej protein. Ich cząsteczki chłoną wodę, więc pomagają utrzymać wspomnianą wcześniej równowagę między wszystkimi trzema grupami składników. Humektanty wiążą wodę, proteiny chłoną jej nadmiar, a emolienty utrzymują wszystko we właściwym miejscu - w naskórku i we włosach, oto esencja "całej tej równowagi" :)

Na koniec moje hity dla włosów spragnionych natychmiastowego nawilżenia:

  • Maska Natur Vital z aloesem (Natura, ok. 22 PLN)
  • Maska Alterra Granat i Aloes (Rossmann, ok. 10 PLN)
  • Seria Equilibra - szczególnie odżywka, w składzie wysoko aloes, ale i sporo protein, reanimacja szczególnie dla zmęczonych i nijakich włosów; polecam jednak stosować zamiennie z innymi odżywkami i maskami, ze względu na konkretny skład (np. doz.pl, ok. 19 PLN).

To by było na tyle, pozostałe ogniwa Wielkiej Trójcy przedstawię Wam szerzej w kolejnych postach, także polecam dodać się do obserwatorów bloga, aby otrzymać o nich info!
źródła zdjęć: pierwsze, drugie

Pozdrawiam


z Karoliną
wiesz więcej


9 komentarzy:

  1. Moje włosy rzadko się puszę, ale bardzo łatwo można je obciążyć :(

    OdpowiedzUsuń
  2. I kolejny wpis bogaty w interesujące informacje. Myślę, że na pewno skorzystam.
    Mam takie pytanie - czy natknęłaś się może w internetach na jakąś dobrze zrobioną, czytelną i obszerną tabelę najpopularniejszych substancji w kosmetykach razem z opisem ich działania? Myślę, że coś takiego mogłoby się bardzo przydać. A może sama miałabyś czas i chęci na stworzenie takiego przewodnika po deterge, hntachumektantach itd, itp.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest kilka miejsc, w których sprawdzam składniki kosmetyczne, postaram się zrobić taki podsumowujący wpis, jak uporam się jeszcze z proteinami i emolientami. Ale dzięki za pomysł, zapisuję go do kolejki. Lubię gdy moi Czytelnicy aktywnie uczestniczą w życiu bloga, to strasznie budujące! :)

      Usuń
  3. Przydatne informacje ;) Moje włosy lubią się z maską z Alterry. Dziękuję za przemiłe odwiedziny i wzmacniam grono obserwujących ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, muszę sobie to zakodować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojoj większość rzeczy nawet nie wiedziałam ! Bardzo przydatny post !

    OdpowiedzUsuń
  6. przyznam się że nie miałam o tym zielonego pojęcia :) ale jakos nigdy mi sie wlosy nie puszyly mimo to ;)

    OdpowiedzUsuń

"Za każdym nickiem kryje się imię, za imieniem kryje się człowiek, a za każdym człowiekiem - uczucia. Szanujmy się nawzajem w sieci!"